środa, 19 października 2011

Death Note

Witam wszystkich czytających.
Dzisiaj przedstawię recenzję anime pod tytułem Death Note. Zaczynamy:

Notatnik Śmierci (Death Note):


Oryginalny tytuł: デスノート (Desu nōto)
Gatunek: thriller, detektywistyczny, fantasy
Liczba odcinków: 37+3
Autor (manga): Tsugami Ōba (fabuła), 
                             Takeshi Obata (rysunki)
Autor (anime): Tetsurō Araki
Studio: Madhouse
Rok wydania: 2006 r. 




          Notatnik Śmierci… Jest to zeszyt, który pozwala uśmiercić kogokolwiek, pod dwoma ważnymi warunkami. Po pierwsze trzeba znać nazwisko naszego celu, po drugie trzeba wiedzieć jak wygląda. Po wpisaniu danych mamy 40 sekund na określenie sposobu śmierci, jeśli nie wpiszemy nic osoba umrze na zawał serca. Później mamy 6 minut i 40 sekund na dokładne opisanie okoliczności w jakich ma ona zginąć.
          Hmm… A teraz niech każdy zastanowi się, czy w ciągu życia nie było sytuacji, kiedy jakaś osoba nas na tyle denerwowała, że życzyliśmy jej śmierci? Szczerze, ja miałem tak wiele razy. Jednak czy jeśli dostalibyśmy w swoje ręce ów notatnik bylibyśmy zdolni wymierzyć karę ostateczną? Czy może odrzucilibyśmy to przekleństwo? Hmm… no właśnie przekleństwo czy dar? Zastanawiające… Na pewno takiego dylematu nie miał główny bohater anime Raito (Light) Yagami. Powiem więcej, on napawał się każdą zadaną śmierci. Nastoletni geniusz zbrodni…
          Ale wracając do początku… Raito jest normalnym uczniem ostatniej klasy liceum, o nieprzeciętnym ilorazie inteligencji. Pewnego dnia siedząc na lekcji zauważa, że na trawnik spadł notatnik. Po lekcjach podszedł sprawdzić co to takiego. Gdy go otworzył i przeczytał, że ów notatnik należy do Boga Śmierci i wpisując nazwisko wybranej przez siebie osoby można sprawić by ona umarła nie uwierzył w to, ba nawet to wyśmiał. Lecz jego wewnętrzny głos kazał mu wziąć przedmiot ten ze sobą. Postanowił go przetestować. Wpisał nazwisko przestępcy, którego widział w telewizji, a już po minucie doszło jego uszu, że ów zbrodniarz nie żyje, przyczyną był… zawał serca. Jeśli to go nie przekonało to pojawienie się po chwili shinigami (boga śmierci) upewniło go co do wiarygodności owego notatnika. Od tego momentu nie był już zwykłym nastolatkiem, stał się katem, postanowił stworzyć świat wolny od zbrodni, plugastwa i zła, a sam miał być w nim bogiem. Hmm… Niestety, społeczeństwo zaczęło domyślać się, że nie jest możliwym aby tylu przestępców zmarło w tak krótkich odstępach czasowych na zawał serca. Utworzono specjalną grupę mającą zająć się tą sprawą, na której czele stanął równie genialny, co tajemniczy L. I tak oto rozpoczęła się walka między dwoma geniuszami, którą wygra ten, kto pozna pierwszy imię drugiego. Hmm… Czy Raito uda się stworzyć lepszy świat? Czy może zostanie złapany przez L? Który z nich wygra ten bój? Tego dowiecie się oglądając anime…
          Teraz na temat samej fabuły. Otóż mimo, iż jest niecodzienna jest ona całkiem przewidywalna. Wielu ludzi zachwyca się Death Note’m, ale mnie momentami nudził. Sam pomysł na anime, może i był pewną nowością, ale jego przedstawienie niestety jest poniżej moich oczekiwań. Moją przygodę z tą historią zacząłem od mangi, udało mi się przeczytać pierwszy tom i powiem, że naprawdę mnie to wciągnęło. Więc chcąc dowiedzieć co stanie się dalej zacząłem oglądać anime. Każdy odcinek chłonąłem jak gąbka i nie mogłem się doczekać następnego. Widać było, że autorzy wiedzieli co przedstawiają i umieli to pokazać. Jednak w pewnym momencie wszystko się skończyło. Jakby zabrakło im już pomysłu co mogliby dalej robić. Tak więc mniej więcej w połowie serii miałem ochotę przestać oglądać. Jednak cały czas miałem nadzieję, że coś się poprawi, że to przejściowy problem. Hmm… Faktem jest, że historia się poprawiła, niby ciekawiła, ale to już nie było to samo co na początku i do końca obejrzałem tylko po to, by nie musieć w przyszłości jeszcze raz przechodzić przez tą nudę. Dodatkowym minusem fabuły jest jasnowidzenie głównych bohaterów. Oboje przewidują dokładnie, niemal w stu procentach co drugi postąpi. Mnie to osobiście delikatnie zraziło. Ale każdy ma swoje zdanie.
          Bohaterowie… A więc tak, jak już wspominałem głównymi postaciami są Raito i L, i to przy nich autorzy chyba najbardziej się postarali jeśli chodzi o ukazanie osobowości. Mimo, że jeden z nich jest zły, a drugi dobry to są do siebie bardzo podobni. Oboje są geniuszami w branży detektywistycznej i możliwe, że właśnie tak autorzy chcieli wytłumaczyć to ich jasnowidzenie. Całkiem spójne. No, ale wciąż trochę naciągane. Sam Raito, zależnie od osoby, może zachwycać swoją inteligencją, sprytem i pomysłami, ale może też bardzo irytować. Jego narcyzm i nadęte ego sprawiają, że momentami ma się go dość, a dorzucając do tego bezwzględność, z jaką dąży do celu i niektóre zachowania, ma się ochotę go zabić. Jako zły charakter jest bardzo oryginalny i trudno znaleźć w innych anime kogoś podobnego do niego. Zaś L... Hmm… L jest na pewno dziwny. Stworzono go, jako ekscentrycznego geniusza i przez całe historię potrafi nas naprawdę zaskoczyć. Warto też zwrócić uwagę na shinigami Ryuk’ a, który choć odgrywa małą role, jest dobrym oderwaniem od powagi całego anime, i na Misę, która choć wydaję się głupia i lekko denerwująca, jest znośna i momentami było mi jej żal przez to jak Raito ją traktował. No, ale cóż, bywa. Reszta bohaterów choć dodają uroku historii, są bardziej statystami, a opis ich osobowości jest tylko powierzchowny. Nie warto się nad nimi dłużej rozwodzić.
          Jak już wspominałem w poprzedniej recenzji nie jestem znawcą grafiki, więc nie będę dużo o niej mówił. Stwierdzę tylko, że stoi na wysokim poziomie, postacie są narysowane dokładnie, żadne błędy nie rzuciły mi się w oczy. Dorzucam parę ujęć (resztę można znaleźć tutaj):

 
          Jeśli chodzi o muzykę stwierdzę, że jest wielkim plusem anime. Oryginalny soundtrack słuchało mi się bardzo przyjemnie. Zależy od tego jaką muzykę dana osoba preferuje. Twórcy skupili się bardziej na mocnych rockowych brzmieniach. Do openingów i endingów trzeba się przyzwyczaić, ale mi przypadły do gustu (całą muzykę znajdziecie tutaj). Według mnie głosy są idealnie dopasowane do postaci. 
          Kończąc, stwierdzę, że chociaż zawiodłem się trochę na tym anime, w ogólnym rozrachunku wypada całkiem nieźle. Mimo tych minusów, które podałem warto zapoznać się z nim, choćby dla tej niecodziennej fabuły. A może się myliłem i wam bardziej przypadnie do gustu. Nie wiem, musicie sami się  przekonać. 
          Poniżej podam jeszcze odnośniki do dwóch innych recenzji, jeśli ktoś chciałby poczytać więcej:

I tak jak ostatnio, jeśli zauważycie jakieś błędy w powyższym opisie, nie krępujcie się, napiszcie o nich w komentarzach. 

To już wszystko na dziś. Do przeczytania jakoś za tydzień.

1 komentarz: