Po pierwsze, chciałbym przeprosić za lekkie spóźnienie z postem, ale w szkole miałem sporo nauki i nie mogłem znaleźć czasu, by wymyślić coś sensownego.
No, ale już jestem. Dzisiaj przedstawię recenzję anime pod tytułem "Elfen Lied". Zaczynamy:
Elfen Lied (Elfia Pieśń):
Gatunek: Dramat, Horror, Ecchi
Liczba odcinków: 13+1
Autor (manga): Lynn Okamoto
Autor (anime): Mamoru Kanbe
Studio: GENCO
Rok wydania: 2004 r.
Na
samym początku recenzji zastrzegam, że Elfen Lied to anime krwawe i osoby nie przepadające
za tego typu scenami lepiej, żeby odpuściły sobie oglądanie. Ale jeśli macie
ochotę, to ja nie zabraniam.
Wyobraźcie sobie,
że pewnego dnia następuje ewolucja gatunku ludzkiego i powstaje istota o wiele
doskonalsza od nas. Jak myślicie, co wtedy by się stało? Czy może udałoby nam
się żyć wspólnie na tej planecie? Czy może, jak to bywa z człowiekiem,
wyniszczyłby je aż do ostatniej? Czy może te istoty, jako lepiej rozwinięte
zajęłyby nasze miejsce w łańcuchu pokarmowym? Hmm… Ciekawe… Ten problem obok
wątku miłosnego jest głównym tematem tego anime.
Cała akcja
rozpoczyna się w ściśle tajnym i pilnie strzeżonym laboratorium, w którym są
przeprowadzane badania nad dicloniusami, czyli ludźmi mającymi pewną wadę
genetyczną objawiającą się małymi rogami
na głowie oraz bardziej rozwiniętą szyszynką (według mangi odpowiada ona za
szósty zmysł). Dzięki temu istoty te mogą używać tzw. wektorów, czyli
niewidzialnych rąk wychodzących… yyy… niewiadomo skąd. Ze wspomnianego
laboratorium zamierza uciec jedna z pierwszych kobiet tego gatunku, nazywana
też Ewą (nawiązanie do biblijnej Ewy), której nadali imię Lucy. Udaje jej się
to po zabiciu sporej ilości strażników, jednak zostaje postrzelona w głowę i
spada bezwładnie do morza.
Później
kamera przenosi się na drugiego głównego bohatera- Koute, który przyjechał do
miasta zamieszkanego przez jego kuzynkę Yukę, by studiować. Miał on zamieszkać
w starym pensjonacie należącym do rodziców Yuki, w zamian za opieką nad
posiadłością. Po przyjeździe spotyka ją na przystanku i razem idą na spacer na
plażę. Gdy podchodzą do morza zauważają kobietę wychodzącą z wody. Jest nią…
Lucy. Jeśli myślicie, że zaraz ich oboje rozczłonkuje to grubo się mylicie otóż
przez wcześniejszy postrzał straciła ona pamięć i jedyne co potrafi mówić to
„Nyuu”. Kouta i jego kuzynka postanowili jej pomóc nie wiedząc, że jest to
największa morderczyni jaką świat widział… Czy Lucy przypomni sobie wszystko i
zabije ich? Czy może zostanie słodką Nyu (bo tak ją nazwali) już zawsze? A może
wojsko wysłane przeciw niej złapie ją i znów uwięzi w laboratorium? Tego
przekonacie się oglądając anime.
A teraz od strony
technicznej… Fabuła jest ciekawa i według mnie wciągająca, ponieważ po każdym
odcinku czułem niedosyt i chciałem obejrzeć następny. Obok głównego tematu
pojawiają się też wątki poboczne, jak choćby wspomnienia z przeszłości Mayu,
jednak nie przeszkadzają one w oglądaniu i nieźle komponują się z resztą
opowieści. Cała historia zwraca uwagę na bardzo ważne aspekty ludzkości.
Pokazuje kompletny brak kontroli nad wychowankami instytucji państwowych,
znęcanie się nad zwierzętami, tak po prostu, dla zabawy, ukazuje także powszechnie
znaną reakcję ludzi na coś nowego, nieznanego jaką jest stopniowe niszczenie
tego oraz jak bardzo potrzebne są miłość, opieka i możliwość posiadania w kimś
oparcia psychicznego by psychika mogła funkcjonować prawidłowo, a co za tym
idzie bym móc uczestniczyć w życiu społeczeństwa. Dużym plusem jest finał
anime. Nie powiem jak się skończyło, jednak stwierdzę, że zakończenie nie jest
do końca wyjaśnione i twórcy to domyślanie zostawili nam (hmm… choć równie
dobrze mogli nie wiedzieć jak zakończyć
i dlatego zastosowali ten zabieg… możliwe, ale nie można mieć pewności).
Bohaterowie… Autor
skupia się głównie na Lucy więc to jej osobowość jest wytłumaczona najbardziej obszernie.
Stopniowo, z każdym kolejnym odcinkiem dowiadujemy się coraz to nowych rzeczy
kształtujących psychikę postaci. Drugą taką postacią jest, według mnie, Kurama,
któremu to poświęcona jest też znaczna cześć historii. Tło psychologiczne
reszty postaci jest najczęściej płytkie i słabo opisane. Autor pokazuje nam
jedno może dwa główne wydarzenia, które wpłynęły na danego bohatera. W
większości wypadków wystarczają one, by wyjaśnić wszystko spójnie widzowi. Jest
jeszcze jedna rzecz na jaką zwrócę uwagę… Otóż jest pewien motyw , który osobiście nie
zauważyłem przy oglądaniu, a o którym przeczytałem w jednej recenzji.
Mianowicie to pewien brak innych uczuć niektórych bohaterów prócz miłości…
Cytując zdanie z owego opisu „Jako drugie na odstrzał pójdą postaci.(…) To tak
naprawdę roboty z wbudowaną funkcją „I love you”. Żadna postać nie
przejawia uczuć innych niż te związane z miłością.” Nie patrząc, coś w tym
jest. Bo jak czternastoletnia dziewczyna,
widząc mężczyznę z połamaną jedną ręką, a odciętą drugą i wydłubanymi
oczami może tak po prostu stać nad nim i pytać czy coś mu się stało. No ludzie,
trochę realności. No, ale skoro nie rzuciło mi się to jakoś w oczy to da się to
wytrzymać. Oto kilka zdjęć (a tutaj znajdziecie resztę):
Muzyka… Otóż
główną piosenką całego anime jest śpiewane po łacinie "Lilium". Autorzy, upchnęli je chyba w każdy wolny moment co w moim
przypadku sprawiło, że po pewnym czasie ucho zaczęło się przyzwyczajać do niej.
Cała reszta soundtracku jest dobra i świetnie komponuje się z akcją.
Tutaj znajdziecie całe OST.
Reasumując Elfen Lied
to według mnie ciekawe anime, które warto obejrzeć, nie zważając na tą
brutalność. Ma ono swoje wady, jednak nie są aż tak widoczne i nie
przeszkadzają w oglądaniu. I nawet jeśli przedstawiony świat nas nie wciągnie
to na pewno zostanie na dłużej w pamięci (nie ważne czy pozytywnie czy
negatywnie).
Poniżej wstawiam
odnośniki do trzech recenzji, dla osób chcących poczytać nieco więcej o EL:
Jak już
wspominałem przy Shaman Kingu, jeśli chcecie obejrzeć to anime to po prawej są
linki do darmowych stron. Miłego oglądania.
I jak zwykle jeśli zauważycie błędy to piszcie w komentarzach. Z chęcią poczytam o waszych uwagach.
To wszystko na
dziś. Do przeczytania jakoś za tydzień :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz